Branża eventowa w Polsce - co się zmieni
![{[description]}](https://www.lcmedia.pl/uploads/modules/articles/thumbs/775_450_crop_q80_15762785e291356.jpg)
Świat eventów jest mi bardzo bliski od ponad 15 lat. Mam to szczęście, że mogłem mu się przyglądać niemal z każdej możliwej strony i perspektywy, zarówno jako koordynator i organizator konferencji, konferansjer i moderator ponad 300 konferencji, kongresów i debat, wreszcie jako audytor (czyli tzw. tajemniczy gość) oraz osoba odpowiedzialna za programowanie wydarzeń i ich warstwę kreatywno-storytellingową.
Polska branża eventowa rozwinęła się w minionym dziesięcioleciu w stopniu niesłychanie imponującym, zwłaszcza w obszarach tak ważnych jak organizacja, produkcja, logistyka, dynamicznie adaptowane technologie i technika. Owocem tak dynamicznie rozwijającego się rynku było ogromne bogactwo konferencji i kongresów liczonych w setkach w skali roku. Jednocześnie, do dziś nie przestaje mnie zadziwiać jak wiele szalenie ważnych zmiennych definiujących długofalowy sukces wydarzenia w bardzo wielu przypadkach zeszło po drodze gdzieś na drugi lub trzeci plan. W największym uproszczeniu, merytoryczna jakość ustąpiła przerostowi formy nad treścią. Są trzy powody, dla których tak się stało. Każdy z nich jest pewnym uproszczeniem złożonych procesów, niemniej, w wymiarze czysto poglądowym powinny dać do myślenia:
- SYNDROM "MASZYNKI DO PIENIĘDZY": Najważniejsze formaty eventowe (zwłaszcza w tematach gospodarka/innowacje/technologie) w skali kraju o wiele za szybko i o wiele zbyt chętnie wpadły w pułapkę powtarzalności (=utraty świeżości i powielania tych samych schematów/błędów...latami!).
- SYNDROM "PRZYSPAWANEJ POPRZECZKI", czyli po co zadawać sobie trud, by systematycznie i metodycznie pogłębiać wiedzę w obszarach:
- Co, jako organizatorzy, mogliśmy zrobić inaczej/lepiej?
- Na jakiego rodzaju wymierne efekty konferencji/kongresu powinniśmy położyć zdecydowanie większy nacisk w kolejnej edycji?
- Czy jest coś, czego nie dostrzegamy, co mogłoby znacząco wpłynąć na faktyczny wpływ naszych działań na poprawę sytuacji w branży, podniesienie standardów, itp.? - SYNDROM ROZBUCHANEGO EGO, czyli tradycyjne: Ja wiem najlepiej, robię super wydarzenie, występuję najlepiej i w ogóle kocham siebie... i dlatego właśnie po dziesięciu, dwudziestu edycjach mojej konferencji nie zrealizowałem ani jednego kompleksowego audytu pod kątem wyłapania rzeczy nieoczywistych, rozwijania formatu w nowych, ciekawych kierunkach, nie wspominając o unikatowej ofercie dla prelegentów (np. specjalistyczne szkolenia lub choćby fachowy feedback do próbek wystąpień prelegentów)
Homo Eventus 2.0
Kilka miesięcy temu napisałem nieco prowokacyjny artykuł na zaproszenie magazynu Marketing w praktyce. Jest swoistym podsumowaniem przemyśleń z kilkunastu lat w branży, zarówno z perspektywy organizatora konferencji, moderatora, konferansjera, doradcy, audytora jak i autora strategii kreatywnych (miast/firm/instytucji). Pisałem go na etapie, gdy konsekwencje #covid19 dla branży eventowej były jeszcze jedną wielką niewiadomą. Serdecznie polecam lekturę (link do całości powyżej).